poranek w wysokich górach

Mój poranek, czyli Poranek z I Suity “Peer Gynta”.

Są takie chwile, kiedy chcemy żyć lepiej i piękniej. Mało tego, my sami chcemy być lepsi.
Pamiętam siebie jako dziecko w filharmonii, kiedy miękko zapadałam się w fotel, kiedy zamykałam oczy i pod zamkniętymi powiekami widziałam muzykę…a właściwie obrazy, jasność, przestrzeń, fragmenty nieba, lasu, wschodów i zachodów słońca.. W jakimś sensie czułam bezmiar piękna, które drżało, pęczniało, rosło…a potem pryskało jak bańka mydlana czy miniony czar…i rodziło się na nowo, tyle że już zupełnie inne…

Dzisiaj przedstawiam Wam utwór, którego słucham często z moim młodszym synkiem w kuchni, przy śniadaniu, czasami przy zabawach, kiedy razem do niego tańczymy 🙂 :

Poranek z I Suity ” Peer Gynta ” Edvarda Griega

Za pewne każdy ma swój poranek – ten, który jest mu bliski kolorami, zapachami, przyrodą i porą roku. Mój jest jasny, świeży, chłodny, wysoki i górski. Drży w nim zapowiedź piękna całego nadchodzącego dnia…wszystkiego co niespodziewane, wyczekiwane i zapierające dech w piersiach. Aż chce się zatańczyć, zaśpiewać, krzyknąć, posmakować i dotknąć tego piękna…albo stać się jego częścią….Można też przycupnąć z boku, i być po prostu świadkiem rodzącego się dnia…i napawać się jego barwą i pięknem 🙂 .

Na dobry humor, na pogodę ducha, na jasny umysł, na niemy zachwyt- zdecydowanie polecam ten utwór.

A jakie są Wasze poranki…?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *