“Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku,
I przyszedł pan doktor: „Jak się masz, koteczku”!
— „Źle bardzo…” — i łapkę wyciągnął do niego.
Wziął za puls pan doktor poważnie chorego,
I dziwy mu prawi: — „Zanadto się jadło,
Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło;
Źle bardzo… gorączka! źle bardzo, koteczku!
Oj! długo ty, długo poleżysz w łóżeczku,
I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta:
Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta!” “
Stanisław Jachowicz “Chory kotek”
Parówki w roli głównej.
Ostatnio zamarłam w sklepie przy ladzie na stoisku mięsnym. Z nosem przyklejonym do gabloty i z zapartym tchem wczytywałam się w etykietkę szynki konserwowej. Oczom nie wierzyłam i zastanawiałam się, jak to możliwe, że nieostrożna ekspedientka nie schowała jej przed “czujnym okiem” klienta?…Może przez nieuwagę?… W sumie nieważne, fakt pozostaje jeden: byłam pod wrażeniem substancji podejrzanych i dziwnych, i tzw. zdecydowanie obcych występujących w wędlince!! Ile dodatków, konserwantów, ulepszaczy, barwników – oczywiście sztucznych – a wszystkie nazwy brzmiały zdecydowanie obco!!…A obok przy mnie podskakiwał radośnie mój synek wykrzykując, żebym koniecznie kupiła paróweczki !! Zadrżałam, ale o tym za chwilę.
Przede wszystkim na hasło: PARÓWKI, czuję ciepło w okolicy serca. Parówki, tak jak i rosołek, to smak mojego wczesnego dzieciństwa. I chociaż teraz za pewne rzadko kto o tym myśli, kiedyś dawno dawno temu…parówki były rarytasem, zdobyczą, frykasem, marzeniem. Serio 🙂 . Nie pytajcie ile mam lat. Pewno pomyślicie, że jestem bardzo stara:)… ale nie jest przecież tak źle skoro mam małe dzieci :-D….
Tak, pamiętam czasy, kiedy z bratem po cichu i na paluszkach skradaliśmy się na zmianę do lodówki, żeby wykradać te z trudem zdobyte i przyniesione do domu przez mamę parówki. Hm…i kto by wtedy pomyślał, że za te kilkanaście, no może kilkadziesiąt lat 😉 , będę zagorzałą przeciwniczką tych malutkich kiełbasek. I niech każdy mówi sobie co chce, ja PARÓWKOM mówię : NIE.
Dlaczego? No przecież w reklamach i kolorowych magazynach szczęśliwa, piękna, barwna rodzinka z apetytem zasiada do śniadania na werandzie, w pełnym słońcu i z apetytem zajada się paróweczkami skąpanymi w keczupie…
Parówki pod lupą.
Ok, za pewne nikogo już nie zaskoczę i nic nowego nie odkryję, ale przyjrzyjmy się dzisiaj bliżej tak lubianym i tak z uporem serwowanym dzieciom paróweczkom…
Parówki zawierają w swoim składzie:
- mięso- od kilkunastu do ponad 90 procent (!!),
- wodę,
- wypełniacze,
- mięso oddzielone mechanicznie , tzw. MOM, czyli odcięta z kości masa z mięsa, tłuszczu, szpiku kostnego i kości.
Pod względem chemicznym parówki składają się najczęściej z ok. 60% wody, 10-12% białka, 20-25% tłuszczu, resztę zaś stanowią sól i inne substancje: konserwujące, emulgujące, smakowe i zapachowe.
Jak wybierać i kupować parówki?
- nie kierować się reklamą ani ceną,
- nie kierować się marką sklepu,
- czytać etykiety ( im więcej mięsa tym lepiej).
Ranking parówek 😉 .
I teraz dla parówkowych smakoszy ranking parówek ze względu na ich skład oraz cenę:
- Sokołów z szynki – 93 proc. mięsa, 0 proc. MOM, 18,76 zł. Trudno znaleźć na rynku parówki o większej zawartości mięsa.
- Sokoliki – 87 proc. mięsa, 0 proc. MOM, 28,50 zł. Od parówek z szynką są droższe o 10 zł. choć mają mniej mięsa.
- Wieprzowe PIKOK – 83 proc. mięsa, 0 proc. MOM, 13,32 zł. Najlepsza relacja ceny do jakości.
- Morlinki dla dzieci – 78 proc. mięsa, 0 proc. MOM, 28,50 zł. Jedne z najdroższych w rankingu, choć mięsa wcale nie mają najwięcej.
- Delikatesowe – 73 proc. mięsa, 0 proc. MOM, 13,80 zł. Parówki firmy Polskie Wędliny.
- Berlinki Classic – 71 proc. mięsa, 0 proc. MOM, 17,96 zł. Niezła cena jak na zawartość mięsa.
- Parówki Wyborne – 71 proc. mięsa, 0 proc. MOM, 13,80 zł.
- Parówki Sokołów – 70 proc. mięsa, 0 proc. MOM, 28,50 zł. Jedne z najdroższych, mimo że mięsa nie mają najwięcej
- Parówki Domowe – 55 proc. mięsa, 0 proc. MOM, 5,94 zł.Najtańsze w rankingu, ale mięsem wypełnione tylko w połowie.
- Parówki z indykiem klasyczne – 37,2 proc. mięsa, 28,9 MOM, 13,64 zł. Dzieląc parówkę na trzy, tylko w jednej znajdziemy mięso, reszta to woda i wypełniacze.
- Parówki wędzone z kurczakiem – 30 proc. mięsa, 25 proc. MOM, 5,95 zł. Niemal połowę parówki stanowi woda i wypełniacze.
Zawsze idąc na zakupy kieruję się prostymi zasadami, które każdemu polecam:
- najchętniej kupuję w sklepikach z lokalnymi, sprawdzonymi, świeżymi produktami, gdzie zaprzyjaźniony właściciel czy sprzedawca zna swój towar i jest mi w stanie polecić to, czego szukam;
- najchętniej unikam hipermarketów, gdzie mam wrażenie, że konkurują najniższą ceną mięsa, jednak zawsze się zastanawiam: co to musi być za mięso skoro jego cena jest AŻ TAK NISKA?…
- zawsze staram się kupować “prawdziwe” mięso, czyli z hodowli, gdzie nie stosuje się antybiotyków, sterydów, mączek i podejrzanych odżywek do karmienia zwierząt,
- zawsze zadaję sobie pytanie: czy nie lepiej przygotować pieczeń z dobrego, sprawdzonego mięsa i stosować w domu jako dodatek do chleba w zamian…tytułowych parówek.
Parówki a zdrowie.
Dlaczego jestem przeciwniczką parówek? Ponieważ jestem zwolenniczką prostego, naturalnego i prawdziwego jedzenia. Z przerażeniem odkryłam, że od jakiegoś czasu (czasu, kiedy my wszyscy – klienci -wkręceni byliśmy w pracę, karierę, rozwój osobisty czy rodzenie, wychowanie dzieci) producenci żywności dalece zagalopowali się w masowej produkcji żywności. I teraz na półkach w sklepach króluje masę dziwnych produktów sztucznych : chleb nie na prawdziwej mące i zakwasie, a na gotowych mieszankach i ulepszaczach; dżem nie z owocami i cukrem a z wkładami owocowymi, żelatyną, skrobią i syropem glukozowo – fruktozowym; kurczaki nie na ziarnach i robaczkach, a na gotowych paszach, mączkach i antybiotykach…i tak można by wymieniać w nieskończoność. Przerażające. I tak samo jest z parówkami: mięso? Nie to nie mięso, to masa o zawsze podejrzanym i mniej bardziej ulepszanym, modyfikowanym składzie. W myśl powtarzanej zasady : jesteś tym co jesz, świadomie wybieram produkty proste i o znanym pochodzeniu. Mocno wierzę, że zdrowie, intelekt, sprawność fizyczna i umysłowa… również zależą od tego czym karmimy swoje ciało 🙂 .
Na zakończenie zapraszam do klasyki wszystkich łasuchów “Chory kotek” Stanisława Jachowicza:
BIBLIOGRAFIA:
www.fakt24.pl